wtorek, 5 sierpnia 2014

A house is not a home.

"Wielu naszych wiernych czytelników dopytuje się, jak mieszkamy.." - tak często zaczynają się posty mieszkaniowe na blogach popularnych blogerów. U nas nikt się nie dopytuje, więc z własnej woli pokażemy Wam nasz zapierający dech w piersiach apartament z widokiem na morze na Krecie. Kto nie chciałby mieszkać w takim apartamencie? Po 3 miesiącach, na przykład my!

Wyjeżdżając, miałam wielkie nadzieje na normalne lokum, czyli takie, które przynajmniej nie będzie mniejsze od tego, które zostawiliśmy na Woli. Wyszło - jak zwykle. 




















Nasz szumnie nazywany apartamentem pokój z kuchnią ledwie akomoduje naszą dwójkę, a dodatkowo musi służyć jako studio fitness i szala do jogi (tylko zajęcia indywidualne, nie da się inaczej, chyba że ja otwieram awaryjną salę do ćwiczeń na tarasie!). Całe szczęście człowiek do wszystkiego się przyzwyczaja i po tych kilku miesiącach chyba nawet nie przeszkadza nam już tak bardzo brak zasłony pod prysznicem, co powoduje codzienną powódź w łazience. 

Ale - tęsknimy za pralką, za wygodnym łóżkiem (teraz szczytem luksusu są dwa pojedyncze łóżka, które Michał złączył linkami, żeby się nie rozsuwały), za odrobiną przestrzeni. Właściwie, wspominam o tym, jak mieszkamy głównie dlatego, że jest to typowy standard apartamentów/studio, które można wynająć na Krecie, jeżeli nie chcemy spędzić wakacji w hotelu. Chociaż chyba pomieszkiwanie w takich warunkach już Wam nie grozi, szczególnie jeśli nie macie 19 lat, nie jesteście z Wielkiej Brytanii, a Waszym głównym problemem nie jest zalogowanie się min. raz dziennie na Snapchat, żeby zrobić sobie zdjęcie plomby, którą zarobiliście ostatniej nocy na imprezie. 

Jak to się mówi, najważniejszy w robieniu zdjęć mieszkania jest odpowiedni kąt.. tu nie dało się znaleźć żadnego dobrego!

Kuchnia i jadalnia, czasem także biuro rachunkowe.

Sypialnia
Taras - niezły szał.
Widok z tarasu. Tam za tym czerwonym polem i budynkami jest morze. 
Mieszkamy w domu Michalisa i jego przemiłej żony, której imienia do tej pory nie poznałam. Często dostajemy od nich świeże warzywa i owoce z ich ogrodu, a czasem nawet jakieś wypieki pani Michalisowej. Dom Michalisa o tyle wyróżnia się od pozostałych, że jest całkowicie wykończony. W konsekwencji kryzysu gospodarczego w Grecji wielu Greków zaprzestało dalszej budowy domów, a niektórzy wykończyli na przykład parter, albo jeszcze śmieszniej - tylko pierwsze piętro. Takich opustoszałych budynków jest tu na każdej ulicy przynajmniej kilka, a często widujemy też całe szkielety hoteli. Jest to dość smutny widok, ale dla sprytnego inwestora szansa na tani zakup w pięknym miejscu. Nie w Malii. 

Dom Michalisa
Ogród Michalisa
Miał być hotel..
Miał być apartamentowiec. Jest parking.


3 komentarze:

  1. standard podnosi makuś na kuchennym stole!

    OdpowiedzUsuń
  2. hahaa też to zauważyłam. ale serio, apartament nie wygląda na tak mały jakim go opisujesz = znalazłaś odpowiedni kąt! a tarasu zazdroszcze milion!

    OdpowiedzUsuń
  3. "otwieram awaryjną salę do ćwiczeń na tarasie" :) :)

    OdpowiedzUsuń